czwartek, 12 grudnia 2013

Koniec ery Ubuntu - początkiem Minta (bazującego na Ubuntu)

  Stopniowo przesiadam się na bliźniaka Ubuntu, a raczej system który nie pobrnął w samozniszczenie jak to canonical uznało stosując nie sprawdzone w  i większości utrudniające Unity i inne wynalazki, a został przy prostocie stabilności i przede wszystkim SZYBKOŚCI działania.

Na kilku komputerach działa jeszcze parę starszych poczciwych wersji ubuntu, lecz od kiedy muszę sporo czasu poświęcić na "przywracanie nowego ubuntu do moich przyzwyczajeń" (bądź przywiązania do klasycznych postaci systemu z standardowym sposobem zarządzania), zmuszony zostałem poszukać alternatywę, która po zainstalowaniu spełni moje oczekiwania, a na konfigurację nie stracę sporo czasu.

I padło na Mint-a...

Dla mnie najistotniejsze jest to aby system działał szybko, stabilnie, i na starszych architekturach IT, a nie wymagał gigabajtów ramu i ultra wydajnych procesorów.

Jeszcze są problemy związane z obsługą UEFI w jedynym dostępnym długo wspieranym Mintem LTS, a mianowicie jest tylko w wersji 13 Maya w której dostępem do repozytoriów mamy spokój do kwietnia 2017, co jest dla tych którzy stronią od ciągłego upgradowania systemu niezwykle zbawienne.




Najważniejsze to iż wszystkie sztuczki z ubuntu działają, różnice są tylko w wyglądzie, można go przerobić aby wyglądał jak stary poczciwy ubunciak, lecz bardzo szybko dał się polubić w swojej wersji.

Dostępne są 2 wersje, bardziej "cukierkowa" cynamonowa - ciemna kolorystyka, menu oraz okna powiadamiające w postaci dymków.





Ja jako iż bardziej cenie sobie szybkość i prostotę odrazu polubiłem motyw "Mate" (pierwsze zdjęcie.

Wiele pyta czym się różnią te wersje, więc dla przeciętnego użytkownika tylko wyglądem, a dla mających starsze sprzęty różnice dostrzega się w szybkości, mate jest surowsze, bez suwaków i innych bajerów co wpływa jednak na szybsze działanie.

Dla przeciętnego ludzia kożystającego z przeglądarki internetowej i przekopywania zasobów dysku - szczerze polecam Minta.

Najbardziej bawi mnie zdziwienie "windows userów" którzy jak zobaczyli win8 i potem Minta, to nie wieżyli że linux może być dla "ludzi".

A po kilku dniach nie wyobrażają już sobie używania systemów Microsoftu, w którym aby coś więcej zrobić trzeba instalować instalować, zabezpieczać, i te ciągłe aktualizacje antywirusa i innego badziewia które ma ustrzec przed zapaskudzeniem systemu, co wszystko go skutecznie tak obciąża iż ładuje się co najmniej tyle co 2 Minty nie wspominając o czasie zamykania systemu (pełnego, nie uśpienia).



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz